Eldarya Wiki
Advertisement
Eldarya Wiki

Nowy tekst :D. Powstał przy okazji tworzenia tekstu z Ezem, bo moja wena stwierdziła, że wampir jest ciekawszy XD. Dziękuję serdecznie mojej beta-testecre Redabsi, dzięki której zakończenie ma ręce i nogi :*. Obawiam się, że trochę przesadziłam z wredotą Eza, ale mniejsza z tym XD.



Wybiegłam z laboratorium z płaczem. Znowu mnie obrażał. Dlaczego on mnie tak nie lubi? Płacząc, nie widziałam, gdzie biegnę i w efekcie tego wpadłam na kogoś. Już szykowałam się na spotkanie z podłogą, kiedy czyjeś silne ramiona oplotły mnie w pasie. Poczułam ten znajomy, uderzający do głowy zapach. Nevra. Wtuliłam się w niego i jeszcze bardziej rozpłakałam. Pogłaskał mnie po głowie i wciągnął do swojego pokoju.
— Znowu przez niego płaczesz? — milczałam. Wiedziałam, że go tym ranię. Był we mnie zakochany, a mimo to pomagał mi z Ezarelem. Tak jak dzisiaj. W Absyncie jest deficyt osób i Miiko poprosiła Nevrę i Valkoyna o odesłanie kilku członków z ich staży do elfa. Nevra wysłał mnie. Kiedy mu nie odpowiadałam, westchnął i powiedział — Gardienne mówiłem już, że nie musisz się mną przejmować. Dla mnie największym szczęściem jest bycie blisko ciebie i widzenie twojego pięknego uśmiechu — powiedział, głaszcząc mnie po plecach, a mnie zalała fala gorąca.
— Nie chcę cię ranić Nevra — mruknęłam, odsuwając się od niego.
— Teraz mnie ranisz. Pozwól mi sobie pomóc, żebym mógł codziennie widzieć twój zniewalający uśmiech — spojrzałam na niego załzawionymi oczami i wtuliłam się w niego.
— Jesteś cudowny — wyszeptałam. Wampir oparł policzek na czubku mojej głowy i delikatne głaskał mnie po głowie. Dlaczego ja nie mogłam zakochać się w nim? Przecież on jest idealny. Czuły, wrażliwy, troskliwy, kochany, szarmancki... Chciałabym się w nim zakochać. Z nim będzie mi dobrze — Nevra, zrobisz coś dla mnie?
— Wszystko, co zechcesz.
— Rozkochaj mnie w sobie — spojrzał na mnie zaskoczony. Otwierał i zamykał usta, zupełnie jak ryba wyjęta z wody.
— Gardienne, zwariowałaś? — odezwał się w końcu — Dlaczego chcesz, żebym cię w sobie rozkochał? Skąd w ogóle taki pomysł?
— Bo wiem, że z tobą będę szczęśliwa. Jesteś wspaniałym mężczyzną. Jesteś opiekuńczy, wrażliwy, czuły, przy tobie czuję się bezpiecznie, potrafisz mnie rozbawić... Jesteś idealny dla mnie.
— Gdyby tak było, nie kochałabyś Ezarela — powiedział bezbarwnym głosem.
— Ezarel to jakaś pomyłka. Proszę, rozkochaj mnie w sobie. Z tobą będzie mi dobrze, z tobą będę szczęśliwa — powiedziałam, kładąc dłoń na jego policzku. Patrzył na mnie uważnie zupełnie, jakby szukał w mojej twarzy jakieś podpowiedzi co robić.
— Skoro tego chcesz — mocno się do niego przytuliłam i powiedziałam
— Dziękuję — objął mnie jedną ręką w pasie, a drugą pogłaskał po głowie. Słyszałam przyśpieszone bicie jego serca. Zerknęłam na niego. Miał nieobecny wzrok. Objęłam go za szyję i mocniej się w niego wtuliłam. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Nevra delikatnie mnie od siebie odsunął i otworzył drzwi. Stała w nich Karenn.
— Gardienne, wszędzie cię szukałam. Chodź, musimy porozmawiać — westchnęłam. Już wiedziałam, co mnie czeka.

Nevra

Kiedy dziewczyny wyszły z mojego pokoju, usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłonie. W głowie cały czas dźwięczała mi prośba Gardienne, żebym ją w sobie rozkochał. Nie miałem bladego pojęcia jak się do tego zabrać. Dlaczego miłość musi być taka trudna i czemu nie ma do niej jakichś instrukcji? Westchnąłem i przeczesałem dłońmi włosy. To mnie kiedyś wykończy. Cóż... Chyba najlepiej będzie, kiedy nie będę się przy niej powstrzymywał i będę jej mówił wszystko, co o niej myślę. Mam nadzieję, że to pomoże.

Następnego dnia

Zauważyłem Gardienne rozmawiającą z Ykhar. Podszedłem do niej, złapałem ją za rękę i odwróciłem w swoją stronę.
— Witaj piękna — powiedziałem, całując jej dłoń. Uśmiechnęła się do mnie w sposób, który mnie zniewalał i powiedziała.
— Cześć Nevra — a potem ucałowała mój policzek. Uśmiechnąłem się do niej i zapytałem, czy zechce towarzyszyć mi w obchodzie lasu. Zgodziła się bez problemu.
— Pięknie wyglądasz, wiesz? — zapytałem, szepcąc jej do ucha, a ona się zarumieniła — Nie wiem, czy będę mógł się przy tobie skupić. Sama twoja obecność sprawia, że mam mętlik w myślach — spojrzała na mnie, przygryzając wargę — Mieszasz mi w głowie, wiesz o tym ślicznotko? — cały czas patrzyła na mnie w milczeniu. Zaśmiałem się, widząc jej niepewność. Chyba całkiem nieźle wychodziło mi mówienie jej prawdy — Chodźmy. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy — objąłem ją w pasie i pociągnąłem za sobą.

Gardienne

Słowa Nevry wywołały u mnie dziwne drżenie. Użył niskiego, uwodzicielskiego głosy, od którego miękły kolana. Nie sądziłam, że może na mnie aż tak działać. To dziwne.
— Po co robimy ten obchód?
— Miiko zarządziła rutynowe sprawdzanie lasu — powiedział, przewracając okiem — Zupełnie jakby to miało jakoś pomóc. Ale przynajmniej możemy spędzić razem trochę czasu — powiedział, przyciągając mnie do siebie mocniej i posyłając szeroki uśmiech. Prychnęłam, odepchnęłam go i zaczęłam uciekać.
— Złap mnie, jeśli potrafisz — usłyszałam jego śmiech, a po chwili byłam w jego ramionach — Nie umiesz się bawić — powiedziałam z wyrzutem.
— Złapałem cię. Chcę nagrodę — zignorował moje żale i odwrócił mnie w swoją stronę, a potem pokazał na swój policzek. Przewróciłam oczami i dałam mu buziaka we wskazane miejsce.
— Głupek.
— Ale tylko twój — spojrzał mi głęboko w oczy, a mnie sparaliżowało i zalała mnie fala gorąca. Jego spojrzenie mówiło wszystko. Poczułam ucisk w sercu. Bolało mnie to, że nie potrafiłam dać mu tego, czego pragnie. Cmoknął mnie w czubek nosa, a potem złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb lasu — Uwielbiam patrzeć ci w oczy, ale musimy skończyć obchód — splotłam nasze palce, a Nevra uśmiechnął się i dam sobie rękę uciąć, że też zarumienił. Moja dłoń wydawała mi się taka mała przy jego. Ale jednocześnie idealnie do siebie pasowały. Zupełnie jakby były dla siebie stworzone. Pomyślałam zaskoczona. Reszta obchodu minęła nam spokojnie. Zatrzymaliśmy się na korytarzu — Spotkamy się wieczorem? — skinęłam głową i powiedziałam.
— Z przyjemnością.
— Tu jesteś Nevra! — spięłam się słysząc głos Ezarela — Ykhar chce cię widzieć — Nevra otwierał usta, żeby coś powiedzieć, ale elf mu przeszkodził — Teraz. Zresztą co ty z nią robisz? Myślałem, że interesujesz się kobietami, a nie dziewczynkami— posmutniałam. Nie uważa mnie za kobietę? Wampir zmrużył oko i powiedział.
— Uważaj na słowa Ez. Pójdę do Ykhar tylko odprowadzę Gardienne — Ezarel spojrzał na nas z rozbawieniem i zapytał złośliwym tonem.
— Bo co? Mała Gardienne się zgubi? — a potem roześmiał się i powiedział — Ja się zajmę naszą małą niezdarą, bo jeszcze zrobi sobie kuku — powiedział używając głosu małego dziecka — A ty idź do Ykhar. Wiesz, że jest bardzo niecierpliwa.
— Idź, Nevra. Sama mogę pójść do mojego pokoju — powiedziałam, starając się powstrzymać łzy. Pocałowałam wampira w policzek i ruszyłam do swojego pokoju. Ale zadziałało moje parszywe szczęście, potknęłam się o własne nogi i upadłam na kolana. Usłyszałam śmiech Ezarela, a po chwili poczułam oplatające mnie ramiona Nevry. Wampir podniósł mnie i mocno przytulił.
— Nic ci się nie stało? — pokręciłam przecząco głową i wtuliłam się w jego tors — Zamknij się Ez — warknął do wciąż śmiejącego się elfa.
— No weź. Przyznaj, że to było komiczne, kiedy potknęła się o własne nogi.
— Ezarel!
— No dobra, już dobra. Powiem Ykhar, że przyjdziesz, jak tylko odprowadzisz tę małą niezdarę do jej pokoju. Lepiej nie zostawiać jej samej, bo naprawdę zrobi sobie krzywdę — kiedy usłyszałam jego oddalające się kroki rozpłakałam się. Dlaczego on musi mi tak dokuczać?
— Nie płacz, proszę. Nienawidzę, kiedy płaczesz — odsunął mnie od siebie i starł moje łzy — Uśmiechnij się do mnie — posłałam mu krzywy uśmiech, a on pogłaskał mnie po policzku — Obiecuje, że Ez tego pożałuje. Jeszcze nie wiem, co mu zrobię, ale możesz być pewna, że dostanie mu się za doprowadzanie cię do łez — tym razem nie mogłam powstrzymać uśmiechu — Od razu lepiej. Wybacz, ale muszę cię teraz zostawić. Chyba że chcesz, żeby Ykhar mnie zabiła.
— Oczywiście, że nie chcę — powiedziałam uśmechając się przez łzy.
— W takim razie do później — ucałował moje czoło i odszedł.

Miesiąc później

Nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas minął. Dużo się w międzyczasie wydarzyło. Ezarel dostał obiecaną mi przez Nevrę zemstę. Wampir nastraszył go, że obciął mu włosy. Mina elfa była niezapomniana. Złośliwe komentarze Ezarela przestały mnie tak ruszać, a właściwie to w ogóle przestałam zwracać na nie uwagę. Za to bardzo dużo czasu spędzałam z Nevrą. Chodziliśmy na spacery, na drinka, na plażę. Dzięki niemu czułam się wspaniale i prawie cały czas się uśmiechałam. Dziwnie na mnie działał. Z jednej strony mi się to podobało, a z drugiej kompletnie tego nie rozumiałam. Jednak przy nim zawsze dawałam upust swoim uczuciom i nie kryłam ich przed nim. On z resztą też. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic. Ufał mi do tego stopnia, że pokazał mi się bez opaski. Teraz znowu byliśmy razem. Szłam za Nevrą, który ciągnął mnie gdzieś.
— Gdzie mnie prowadzisz? — zapytałam ze śmiechem. Spojrzał na mnie i posłał mi zagadkowy uśmiech.
— Nie powiem — zatrzymałam się. Popatrzył na mnie pytająco — Co się stało?
— Nigdzie nie pójdę, dopóki nie powiesz mi, gdzie mnie prowadzisz — westchnął i wziął mnie na ręce. Pisnęłam i objęłam go za szyję. Zaśmiał się cicho i powiedział, patrząc na mnie z czułością i oddaniem.
— Nie bój się. Przy mnie nic ci nie grozi — pogłaskałam go po policzku i powiedziałam.
— Wiem, Nevra. Ufam ci — po chwili byliśmy nad tym samym jeziorkiem z pięknym wodospadem i drewnianym pomostem, nad które przychodzimy od dwóch tygodni. Można powiedzieć, że to jest Nasze Miejsce. Ale teraz było tu inaczej niż zawsze. Wampir zatrzymał się na jego skraju i postawił mnie na ziemię. W tafli wody odbijał się księżyc — Wcześniej myślałam, że tu jest ładnie, a teraz to po prostu brak słów — powiedziałam, patrząc na niego. Podeszłam bliżej i objęłam go za szyję.
— Wiedziałem, że ci się spodoba — przez chwilę patrzyliśmy na siebie, a potem on odwrócił
wzrok. Skorzystałam z tego i spojrzałam na jego twarz. Ostatnio miałam wrażenie, że zaczął wątpić w to, że uda mu się mnie w sobie rozkochać. Nie był taki... Taki odważny w słowach jak na początku. Wzrok zatrzymałam na jego ustach. Pełne, kształtne wargi, które same prosił się o ich całowanie. Miałam ogromną ochotę go pocałować. To dobry znak. Zakochuję się w nim. Położyłam mu dłoń na policzku i delikatnie zmusiłam do spojrzenia na siebie.
— Pocałuj mnie — wyszeptałam. Wytrzeszczył oko.
— Gardienne, co ty... - położyłam mu palec na ustach i powiedziałam.
— Po prostu mnie pocałuj — pochylił się nade mną i delikatnie musnął moje usta. Kiedy nie zaprotestowałam, pocałował mnie mocniej. Czułam jego niepewność i strach. Bał się, że zaraz go odsunę, ale ja nie miałam takiego zamiaru. Odwzajemniałam każdy jego pocałunek. Powoli upewniał się, że nie mam zamiaru go odsuwać i stawał się coraz bardziej zachłanny i namiętny. Jeszcze nikt nigdy nie całował mnie z takim zaangażowaniem. Miałam wrażenie, że wkładał w ten pocałunek całe serce. Jego usta byłby miękkie i ciepłe. Szerzej otworzyłam usta, pozwalając jego językowi złączyć się z moim. Po jego niedawnej niepewności nie było już śladu. Jego język drażnił moje podniebienie, a dłonie gorączkowo przesuwały się po moim ciele. Miałam wrażenie, że nie potrafi znaleźć dla nich miejsca. W końcu złapał mnie za biodra i mocniej mnie do siebie przyciągnął. Wplotłam dłoń w jego włosy i pogłębiłam pocałunek. Nevra delikatnie przygryzł moją wargę, a potem polizał ją. Dreszcz przeszedł mi przez kręgosłup. Nigdy nie przypuszczałam, że zwykły pocałunek może sprawić tyle frajdy. Odsunęliśmy się od siebie, dopiero kiedy zabrakło nam tchu. Łapczywie łapiąc powietrze, wpatrywaliśmy się w siebie. Po chwili Nevra uniósł rękę i pogłaskał mnie po policzku.
— Dlaczego? — zapytał, nie spuszczając ze mnie wzroku.
— Nie wiem. Tak po prostu. Twoje usta wydają się... Idealne do całowania... I zapragnęłam ich skosztować — w jego spojrzeniu pojawił się jakiś dziwny błysk. Nigdy go u niego nie widziałam.
— Mam nadzieję, że cię nie zawiodłem i... Wiesz, moje usta nie tylko do całowania są idealne — przeszedł mnie dreszcz, kiedy to usłyszałam. Uśmiechnął się zawadiacko, widząc, jak zareagowałam na jego słowa. Najwidoczniej to dodało mu skrzydeł. Uwielbiałam, kiedy stawał się sprośny. Zawsze wiedział jak doprowadzić mnie do rumieńców, nie przekraczając granicy przyzwoitości.
— Nie zawiodłeś. Ty nigdy mnie nie zawiedziesz. A co do drugiej sprawy... Może kiedyś będziesz miał szansę, pokazać mi, co jeszcze potrafią twoje usta — uśmiechnął się delikatnie i ucałował mnie w czoło. A potem złapał mnie za rękę i zaprowadził na koc. Były tam drobne przekąski i wino. Popijaliśmy je, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nagle zamilkł i zapatrzył się przed siebie. Przyjrzałam mu się uważniej. Czarne, gęste włosy, piękna szara tęczówka, a pod opaską, blizna, która tylko dodaje mu charakteru, pełne, wydatne usta, mocno zarysowana, pokryta lekkim zarostem szczęka, idealnie wyrzeźbione ciało. I wspaniały charakter, którego nawet wady nie są w stanie przyćmić. To poczucie bezpieczeństwa, które mi daje, ta radość, gdy go widzę, przyśpieszone bicie serca na jego widok. Nagle coś do mnie dotarło... Przecież ja go kocham. Zawsze go kochałam, tylko z jakiegoś powodu bałam się do tego przyznać, mimo że wiedziałam, że czuje to samo. Tylko dlaczego? A zresztą czy to ważne? Położyłam dłoń na jego policzku i delikatnie skierowałam w swoją stronę. Musnęłam jego usta i powiedziałam.
— Kocham cię Nevra — spojrzał na mnie zaskoczony, a potem zabrał mi w pustą już lampkę do wina. W milczeniu zaczął wszystko chować — Nevra? Wszystko w porządku?
— Tak, Gardienne. Po prostu musimy wracać. Za dużo wypiłaś.
— C-co? Nevra, ja wcale nie wypiłam dużo — zaprotestowałam, biorąc jego twarz w dłonie — Naprawdę cię kocham — powiedziałam i pocałowałam go. Na początku odwzajemniał pieszczoty. Miałam wrażenie, że mi się poddał, ale po chwili odsunął się ode mnie i powiedział.
— Uwierz mi, gdyby nie alkohol nie mówiłabyś teraz tego.
— Nevra, wypiłam tylko trochę wina! — zawołałam.
— Tak, ale alkohol tutaj jest o wiele silniejszy niż na Ziemi. Chodź — powiedział, wyciągając do mnie rękę. Zignorowałam go i wstałam sama, a potem, nie zwracając na niego uwagi, poszłam przed siebie.
— Gardienne, zaczekaj! — zawołał, łapiąc mnie za rękę — Nie złość się na mnie.
— Nie ufasz mi! — krzyknęłam wściekła i spojrzałam na niego. Był smutny.
— To nie tak. Po prostu wypiłaś trochę i nie mówisz tego na serio. Kocham cię, Gardienne i bardzo chcę z tobą być, ale nie w taki sposób. Teraz zostaniemy parą, a jutro już nic nie będziesz do mnie czuła, ale nie powiesz mi tego, bo nie będziesz chciała mnie ranić. Jeśli jutro... — urwał i odwrócił wzrok. Wiedziałam, że to dla niego trudne. Cała złość, jaką czułam, uleciała ze mnie. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Objął mnie ręką w pasie i wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi.
— Chodźmy już — powiedziałam, odsuwając go lekko od siebie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w pokoju, żeby móc iść spać. Im szybciej zasnę, tym szybciej będę mogła powiedzieć Nevrze, że dalej go kocham. Skinął głową i delikatnie złapał mnie za rękę. Droga powrotna minęła w milczeniu. Żadne z nas nie chciało jej przerwać.
— Dobranoc, Gardienne — powiedział wampir, kiedy znaleźliśmy się pod moim pokojem.
— Zostań ze mną — pokręcił przecząco głową, pogłaskał mnie po policzku i powiedział spokojnym głosem.
— Obawiam się, że nie byłbym w stanie się powstrzymać. Już teraz ciężko mi trzymać ręce przy sobie. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mocno na mnie działasz — nachylił się nade mną i leciutko musnął moje usta, a potem ucałował mnie w czoło i odszedł.
— Ty też niesamowicie na mnie działasz — szepnęłam, mając nadzieję, że to usłyszy. Jak ja mogłam być taka głupia i nie dostrzec tego wcześniej? Ta łatwość, z jaką doprowadzał mnie do rumieńców, jego elektryzujący dotyk, dreszcze, gdy obdarowywał mnie sprośnymi tekstami i te nagłe przypływy gorąca, kiedy był bardzo blisko. Jestem taka głupia! Ze wściekłością otworzyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Chciałam jak najszybciej zasnąć, żeby następnego dnia rzucić się w ramiona Nevry. Mojego Nevry. Jak na złość nie mogłam zapaść w sen. Wierciłam się we wszystkie strony. W końcu jednak mi się to udało. Następnego dnia szybko wykonałam poranną toaletę i ruszyłam na poszukiwania mojego ukochanego. Akurat wychodził z pokoju — Nevra! — zawołałam i rzuciłam mu się w ramiona, namiętnie go całując. Jęknął zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek — Nie przestałam kochać cię, przez tę noc — powiedziałam, odsuwając się od niego. Zaśmiał się cicho i powiedział.
— Przepraszam, że wtedy ci nie uwierzyłem.
— Wybaczam — odparłam i znowu go pocałowałam. Uśmiechnął się i mocniej mnie do siebie przyciągnął, pogłębiając pocałunek.



Ezarel

Kiedy zobaczyłem Gardienne i Nevrę całujących się, poczułem nieprzyjemny skurcz w okolicach serca. Dotarło do mnie, że ją straciłem przez własną głupotę. Gdybym nie był dla niej taki oschły i wredny to teraz ze mną by się całowała. Chociaż może Nevra jest tylko na "zastępstwo" za mnie? Później z nią porozmawiam.
— Cześć Gardienne. Witaj Nevra — odsunęli się od siebie i spojrzeli na mnie. Kontem oka zauważyłem, że wampir mocniej przytula do siebie Gardienne — Nie mam zamiaru ci jej zabierać — powiedziałem — Uważaj na niego. Możesz mu się szybko znudzić — dodałem, a w oku Nevry pojawił się chęć mordu.
— Jak śmiesz kwestionować moje uczucia do Gardienne?! To TY raniłeś ją za każdym razem, gdy była blisko ciebie.
— Ja nic nie kwestionuję, po prostu cię znam. A i jeszcze jedno nie migdalcie się na środku korytarza. Nikt nie chce patrzeć, jak wymieniacie się śliną — a potem nie patrząc na nich, odszedłem do laboratorium.

Kilka godzin później

Szedłem na posiłek, kiedy zauważyłem Gardienne. Była sama. Wiedziałem, że to idealna okazja. Podbiegłem do niej.
— Gardienne, czekaj!
— Nie mam ochoty z tobą rozmawiać — odparła, nawet na mnie nie patrząc.
— Ale ja tak — stwierdziłem, łapiąc ją za nadgarstek. Wyrwała go z mojego uścisku i posłała mi wyczekujące spojrzenie — Naprawdę go kochasz, czy chcesz mnie nim zastąpić? — wytrzeszczyła oczy i powiedziała.
— Jesteś idiotą Ezarel — położyłem dłoń na sercu, udając, że zabolały mnie jej słowa — Oczywiście, że kocham Nevrę. Zawsze go kochałam, tylko o tym nie wiedziałam. Wiesz co? Nie spodziewałam się tego po tobie. Naprawdę myślałam, że ta twoja elficka duma jest prawdziwa. Cóż... myliłam się — nagle podszedł do nas Nevra, ucałował ją w czubek głowy i zapytał.
— Co się dzieje? Co zrobiłeś? — zapytał, mrużąc oko.
— Nic nie zrobił. Wszystko w porządku skarbie — odwróciła się w stronę wampira, pocałowała go w policzek i oplotła ręce wokół jego szyi. Nevra zerknął na nią i posłał jej lekki uśmiech, a potem objął ją w pasie i przyciągnął mocniej do siebie, posyłając mi wrogie spojrzenie, które mówiło "Ona jest moja". Gardienne popatrzyła na mnie z niewinnym uśmieszkiem — Ezarel pytał, czy wiem gdzie jest Ewelein. Prawda?
— Oczywiście — warknąłem, posłałem im mordercze spojrzenie, a potem dodałem — Wybaczcie, ale muszę już iść — a potem skierowałem się do laboratorium. Wiedziałem, że spieprzyłem sprawę, a przy okazji straciłem przyjaciela — Brawo Ezarel. Jesteś po prostu genialny — mruknąłem pod nosem, siadając na krześle w kącie pomieszczenia.

Advertisement