Eldarya Wiki
Advertisement
Eldarya Wiki

Hej!

Wracam po krótkiej przerwie z nowym tekstem. Ostrzegam, że rozpisałam się niemożebnie, a i tak w wielu miejscach starałam się skracać xD. Tekst znowu lekko przygnębiający, ale takie klimaty trzymają się mnie teraz, #nieporadzę. To taka moja refleksja, zainspirowana ostatnimi dyskusjami w wątku o przyszłym odcinku. WSem w tekście jest Nevra, ale właściwie trochę wyszło mi tak, że wystarczyłoby zmienić raptem kilka-kilkanaście zdań, żeby pasował inny wybranek (powiedzmy, że to było zamierzone). Życzę miłej lektury!


Wróciłam do domu. Tego prawdziwego. Z lękiem stanęłam w progu. A co, jeśli coś poszło nie tak? Nie będę wiedziała, dopóki sama się nie przekonam... Powoli weszłam do środka i się rozejrzałam. Nic się nie zmieniło. Zastanawiałam się, czy to dobry znak, czy dopiero teraz powinnam zacząć się niepokoić. Strach mnie sparaliżował, nie byłam w stanie iść dalej. A jeśli coś naprawdę poszło nie tak...? Zaraz potem przebiegła mi przez głowę inna myśl, o wiele bardziej straszna - a jeśli to już nie jest moje miejsce? Zignorowałam ją z całych sił.

Dźwięk otwieranych drzwi i bezruch w korytarzu zwrócił uwagę mamy. Wyszła z kuchni i spojrzała w moim kierunku. Popatrzyła na mnie zdziwiona, a mi na tę krótką chwilę stanęło serce. Uśmiechnęła się zaraz potem, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Gardienne? Dlaczego nie zadzwoniłaś, że przyjedziesz wcześniej? - zapytała. - Obiad jeszcze nie jest gotowy!

- Nie planowałam tego, mamo - odpowiedziałam. Popatrzyłam na zegar. Faktycznie to nie była typowa dla mnie godzina przyjazdu. - Udało mi się złapać wcześniejszy autobus niż zazwyczaj - dodałam. Ze wzruszenia byłam na skraju płaczu. Tylko nadludzkim wysiłkiem udało mi się zapanować nad głosem. Podeszłam do mamy i przytuliłam ją mocno. Wtedy mimo najszczerszych starań wstrząsnął mną szloch.

- Stało się coś, Gardienne? - spytała zdezorientowana, delikatnie klepiąc mnie po plecach.

- Nie, wszystko w porządku - powiedziałam, odsuwając się od niej. Wierzchem dłoni otarłam łzy. Jej ramiona, to był prawdziwy dom. Uśmiechnęłam się do mamy. - Po prostu stęskniłam się za wami. Mogę zostać na kilka dni?

- Oczywiście kochanie! Twój pokój zawsze na ciebie czeka.

***

Przebyłam długą drogę, żeby tu trafić. Zaczęło się od tego, że byłam w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Straż coraz częściej otrzymywała informacje o widzianej na ziemiach Eel grupie ludzi. Podejrzewano, że to byli ci, którzy zajmowali się ratowaniem przypadkowo przybyłych do Eldaryi nieszczęśników. Zdarzyło się, że usłyszałam jak Leiftan składał Miiko najświeższy raport i padła w nim nazwa wioski, którą kojarzyłam. Jeżeli ciągle byli w pobliżu, to istniała szansa, że na nich trafię, jeśli wybiorę się odpowiednio szybko. Nie wahałam się ani przez moment - od czasu, gdy pierwszy raz o nich usłyszałam, czekałam właśnie na taką informację. Zabrałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i opuściłam Kwaterę Główną bez pożegnania, nawet nie zostawiając listu, żeby opóźnić ewentualne poszukiwania.

Krążyłam przez kilka dni, ukrywając się po lasach i jaskiniach. Było mi ciężko. Pod koniec tej wyprawy wyglądałam jak siedem nieszczęść, ale się nie poddawałam. Myślałam, że po tylu miesiącach w Eldaryi będę w stanie sobie ze wszystkim poradzić bez problemu. Jednak świat poza murami Kwatery Głównej naprawdę nie był przyjaznym miejscem dla kogoś nieprzygotowanego na każdą ewentualność. Ja nie byłam. Mimo to czułam, że to ryzyko mi się opłaci.

Wreszcie na nich trafiłam. Podejrzliwie patrzyli na kolor moich oczu, ale przekonałam ich do siebie po teście ziemskiej wiedzy. Wypytywali mnie potem o wszystko - gdzie byłam, skąd przyszłam, co widziałam, jakich faery spotkałam, ale... okłamałam ich. Mimo wszystko nie chciałam sprowadzać dalszych nieszczęść na Kwaterę Główną i Straż. Powiedziałam im, że większość mojego pobytu tutaj spędziłam w zamknięciu, nic mi nie mówiono, nawet eliksir mi podano bez wytłumaczenia dlaczego. Podałam im kilka mniej ważnych imion. Dla stworzenia pozoru, że naprawdę chciałam im jakoś pomóc, wspomniałam, że kiedyś słyszałam jak mówili o jakimś Huang Hua. Nie wiedziałam kto to, ale z tonu rozmowy wywnioskowałam, że był to ktoś ważny. Wielkiego Kryształu nigdy nie widziałam, a miejsca mojego pobytu nie znałam, bo uciekałam na oślep. Na wszelki wypadek wskazałam im całkiem przeciwny kierunek, gdy pytali czy chociaż orientacyjnie pamiętałam skąd przybiegłam. Mój kiepski wygląd i stan uwiarygodnił moją opowieść.

Już po tych zeznaniach przyszła mi do głowy refleksja, że być może wyświadczyłam Straży niedźwiedzią przysługę. Ciekawa byłam, ile historii o złych faery zaczynało się od człowieka, który chciał ich chronić...

Zostałam zaprowadzona do ich niewielkiej siedziby i tam ponownie przesłuchana. Prawdopodobnie po to, żeby znaleźć luki w moich zeznaniach, jednak byłam sprytniejsza. Ze zdumieniem odkryłam, że tutaj mieli nawet prąd. To głupie, ale dobrych kilka minut bawiłam się włącznikiem światła w pokoiku, który mi przydzielono. Powiedziano mi, że odeślą mnie do domu. Gdy spytałam o eliksir, uspokojono mnie, że niedawno udało im się odkryć formułę odwracającą jego działanie. Już jedna podobnie skrzywdzona osoba z powodzeniem została odesłana na Ziemię. Później, gdy obserwowałam jak tutejsza załoga połączyła naszą technologię z eldaryjską magią, zrozumiałam dlaczego to faery musiały się wynieść do innego świata. Ludzie byli doskonali w dostosowywaniu i ulepszaniu cudzych rozwiązań.

Nigdy nie pytałam, kim oni w ogóle są, ani jaki mają interes w pomaganiu mi. Sama ich okłamywałam, więc czułam, że nie miałam prawa wypytywać ich o cokolwiek. Ciekawa byłam, czy w ogóle uwierzyli w moją opowieść i czy będą mnie obserwować, kiedy wrócę do domu. Postanowiłam o tym nie myśleć – kiedy będę u siebie, Eldarya stanie się już tylko wspomnieniem. Będą mogli mnie śledzić do woli, bo i tak nie będę miała nic do ukrycia.

Niestety tworzenie „odtrutki” było bardzo czasochłonne. Spędziłam w bazie prawie dwa tygodnie. Czasem wieczorami moje myśli odpływały do Kwatery Głównej. Zastanawiałam się, czy w ogóle odczuli mój brak, czy szukali, albo chociaż myśleli o mnie, czy Nevra już sobie znalazł inny obiekt zainteresowania... W takich momentach słabości potrząsałam głową i usilnie starałam się skupić na czymś innym. Mój pobyt w Eldaryi lada moment miał przejść do historii, nie wolno mi było w ogóle się zastanawiać nad takimi rzeczami. Powrót do domu to mój jedyny cel, nic nie mogło mnie rozpraszać.

W końcu nastąpił ten dzień. Najpierw podano mi eliksir, po wypiciu którego aż musiałam usiąść, tak zrobiło mi się słabo. Niemal czułam „ciężar” tych wszystkich powracających wspomnień. To było jednocześnie piękne i przerażające. W czasie, gdy próbowałam zebrać się do kupy, wytłumaczono mi jak działała formuła odwracająca. Potrafili jedynie cofnąć efekty poprzedniego eliksiru, ale nie mogli stworzyć nowych wspomnień, dlatego wszyscy moi bliscy będą mieli lukę w pamięci od momentu zniknięcia, aż do dnia powrotu. Poradzono mi unikanie rozmów na temat okresu, gdy mnie nie było. Ktoś mógłby zaniepokoić się moim brakiem we wspomnieniach... Po wysłuchaniu tych wszystkich informacji jedynie kiwnęłam głową, by pokazać, że przyjęłam to do wiadomości. Wtedy zaprowadzono mnie do grzybowego kręgu, który był obstawiony dziwnymi przyrządami. Kazali tam po prostu wejść, a magia i maszyny zrobią swoje. Ktoś po drugiej stronie miał na mnie czekać i odprowadzić do domu. Podziękowałam wszystkim, naprawdę byłam im wdzięczna. Tylko nie wiedzieć czemu, ten jeden krok, który musiałam zrobić, by przenieść się na Ziemię, wydawał mi się najtrudniejszy w całym moim życiu.

***

Pierwszy dzień w domu był wspaniały. Odwiedziłam tatę w pracy, gotowałam razem z mamą, huśtałam się na ogrodowej huśtawce, a potem zakopałam się w pudłach z pamiątkami i roztkliwiałam się nad każdym wspomnieniem, które wywoływały. Tylko potem w nocy nie mogłam spokojnie zasnąć, bo sny przenosiły mnie do Eldaryi. Spacerowałam opustoszałymi korytarzami Kwatery Głównej. Zmierzałam do Sali Kryształu i budziłam się tuż przed wejściem do niej. A potem z powrotem zasypiałam, by znowu tam iść. I tak w kółko. Po czwartym razie zrezygnowałam z dalszego spania. Zresztą, po co komu był sen, kiedy byłam z powrotem w domu, ha ha... ha. Resztę nocy spędziłam na bazgraniu w zeszycie bez ładu i składu.

Następnego dnia umówiłam się z moją przyjaciółką Elsą na zakupy. Zawsze lubiłam to robić, szczególnie w jej towarzystwie. Wynudziłam się okropnie i z trudem udawało mi się to ukryć. Wypytywała mnie, czy coś się stało, a ja nawet gdybym chciała, to nie potrafiłabym jej wytłumaczyć w czym tkwił problem, bo nie wiedziałabym, od czego zacząć. Poza tym strasznie brakowało mi charakterystycznego głosu Purriry, który by mnie przekonywał, że naprawdę świetnie wyglądałam w tej sukience. Wracając do domu, spotkałam Arthura. Wyglądał na zmieszanego, a ja nie miałam pojęcia jak z nim rozmawiać, żeby nie wywołać w nim wrażenia, że miał lukę w pamięci. Pożegnałam się z nim po krótkiej wymianie zdań i poszłam do domu. Przy Nevrze wypadał tak blado... Skarciłam się za tę myśl. Eldarya to już historia!

Trzeciego dnia była sobota. Ten minął mi najszybciej – praktycznie cały spędziłam w kuchni, pomagając mamie w przygotowaniach do niewielkiego przyjęcia dla najbliższych przyjaciół rodziny. Czasem tylko miałam wrażenie, że zaraz tutaj wpadnie Karuto i pogoni nas za panoszenie się w jego kuchni. Głupia ja, przecież to była moja kuchnia... Z przyjęcia szybko uciekłam. Choć wszystkich gości świetnie znałam i lubiłam, nie miałam przyjemności ze spędzania z nimi czasu. W nocy ciągle śniłam ten sam sen, przez który nie zaznałam ani odrobiny odpoczynku.

Czwartego dnia już nie było w domu rzeczy, która nie kojarzyłaby mi się z Eldaryą i osobami, które tam zostawiłam. Telewizor? Pamiętałam jak Ykhar była zdziwiona, gdy opowiedziałam jej o tym wynalazku... Kiełbasa w lodówce? Chrome by się ucieszył... Drzewo za oknem? Ciekawe, czy mogłaby w nim zamieszkać hamadriada... Stary ciśnieniomierz taty? Ewelein pewnie chętnie by go obejrzała... Czarny długi szal na wieszaku w korytarzu? … Kiedy przytłoczona tym wszystkim poszłam do swojego pokoju, żeby położyć się i spróbować się odizolować od tych myśli, aż się wzdrygnęłam na wspomnienie historii z materacem. Wybiegłam do ogrodu, ale nawet tam kwiaty w rabatkach przypominały bransoletki, jakie w ilościach hurtowych przynosił mój chowaniec... Ciekawe czy ktoś się nim zajął…

Kompletnie nie wiedziałam już, co mam o tym myśleć. Przecież wróciłam do domu, tak jak chciałam. Marzenie spełnione, dlaczego więc nie byłam szczęśliwa? Dlaczego nie mogłam znaleźć sobie miejsca? Dlaczego nie miałam już satysfakcji z robienia rzeczy, które kiedyś uwielbiałam? Eldarya to przecież tylko nic nie znaczący epizod, dlaczego to nie mogło dać mi spokoju?! Wcale nie chciałam za nimi wszystkimi tęsknić! Czy ta kropla faery w morzu mojej ludzkiej krwi naprawdę mogła tak wiele zmienić?

Kolejnej nocy wreszcie weszłam do Sali Kryształu. Poza milczącą Wyrocznią nie było tam nikogo, ani niczego. Duch wpatrywał się we mnie smutnymi oczami. Nie działo się nic strasznego, a i tak się obudziłam z krzykiem. Nie zmrużywszy już oka przetrwałam do świtu, a potem zaparzyłam sobie szatańską kawę i towarzyszyłam mamie przy śniadaniu. Bardzo potrzebowałam komuś się wygadać, a ona zawsze była wdzięczną słuchaczką i miała dla mnie dużo dobrych rad. Zanim jednak zaczęłam mówić zrozumiałam, że tak naprawdę nie mogę z nią o tym porozmawiać. Bo co jej powiem? Że ciężko znoszę rozłąkę z innym światem? Że po wszystkim, co tam doświadczyłam, ziemskie życie stało się dla mnie potwornie nudne? Że wszystko mi ich przypomina? Że zaczynam żałować podjętej decyzji? Nie miałam siły na wymyślanie odpowiednich metafor, a nie chciałam skończyć tej rozmowy z wizytówką psychoterapeuty w ręku. Wypiłam kawę, nie mówiąc ani słowa o tym, co mnie gryzło. Przez większość dnia snułam się z kąta w kąt, nie mogąc znaleźć sobie zajęcia. Wieczorem przyjaciele wyciągnęli mnie na spotkanie. Dawniej świetnie się z nimi bawiłam, a dzisiaj miałam wrażenie, że nadawaliśmy na kompletnie innych falach. Nawet wspólne milczenie z Valkyonem wydawało mi się ciekawszą alternatywą. Wykpiłam się bólem głowy i wróciłam do domu niepocieszona.

Piątej nocy znowu śniłam o drodze do Wielkiego Kryształu. Już miałam dość. Powrót do domu miał rozwiązać wszystkie moje problemy, a było jeszcze gorzej. Tęskniłam za tamtym życiem, za Kwaterą Główną, za Strażą, nawet za Miiko, nie wspominając już nawet o Huang Hua. A najbardziej tęskniłam za nim. Miałam też wrażenie, że był mi przeznaczony zupełnie inny los, o czym chyba starała się mi przypomnieć Wyrocznia. Poszłam do łazienki i przemyłam twarz, tak jakby miało mi to cokolwiek pomóc. Zastygłam w bezruchu, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Z chwilą gdy weszłam w grzybowy krąg, Ziemia przestała być moim miejscem. Czułam to przecież od chwili, gdy tylko przekroczyłam próg domu rodzinnego, ale zawzięcie to ignorowałam. Nie potrafiłam znieść myśli, że tyle przeszłam i wycierpiałam tylko po to, by się okazało, że nie było warto.

Dopiero teraz, gdy stałam w łazience i wpatrywałam się w moje fioletowe oczy, byłam gotowa się z tym pogodzić. Dalej wydarzenia potoczyły się już szybko. Ubrałam się i spakowałam do plecaka kilka ubrań i książek, po czym na pierwszej stronie notatnika napisałam kilka słów dla rodziców. Wybiegłam w noc.

Ciekawa byłam, czy ktoś z tamtej organizacji mnie śledził. Kierowana przeczuciem wstąpiłam do sklepu całodobowego i zrobiłam tam zakupy. To zabawne, ale kupiłam tylko trochę przysmaków, których w Eldaryi brakowało mi najbardziej. Wiedziałam, że powinnam zabrać ze sobą więcej, ale decyzja, którą podjęłam, popędzała mnie. Po wszystkim poprosiłam kasjerkę o możliwość skorzystania z tylnego wyjścia dla zmylenia ewentualnego śledzącego. Nakłamałam jej o jakichś podejrzanych typach przed sklepem, których się bałam i miałam wrażenie, że za mną szli. Zgodziła się bez wahania. Już spokojniejsza podjechałam kawałek nocnym autobusem, a potem pobiegłam do grzybowego kręgu. Miałam tylko nadzieję, że nie były jednorazowego użytku...

Niemal w biegu wskoczyłam do środka, nie dając sobie czasu na wątpliwości. Tak naprawdę w tej sytuacji nie było dobrych wyborów, każdy wiązał się z cierpieniem. Z jakiegoś powodu jednak czułam, że to właśnie tam, a nie tu, będę szczęśliwsza. Tam jeszcze miałam wiele do zrobienia, tutaj moje życie już się skończyło. Ledwie przekroczyłam krąg, gdy pojawiły się świetliki i poczułam, że się przenoszę.

Wiedziałam, że magia tego rodzaju portalu przenosi podróżnika w miejsce związane z jego ukrytymi pragnieniami. Wychodziło więc na to, że nic nie wiedziałam o swoich, bo nie miałam najmniejszego pojęcia, gdzie wylądowałam. Minęło trochę, zanim oślepiona podróżą przyzwyczaiłam się do ciemności. Potrzebowałam następnej chwili, żeby zacząć rozróżniać kształty - łóżko, szafa, stolik, biurko... Świetnie, więc wylądowałam w czyjejś sypialni.

A może trafiłam do swojego pokoju, który został już oddany komuś innemu? W końcu nie było mnie tutaj przynajmniej przez miesiąc.. Wątpiłam, by mieli tutaj czas na jakiekolwiek sentymenty. Kątem oka zauważyłam jak ktoś się poruszył na łóżku. Zamarłam. Więc nie byłam tutaj sama. Nie wiedziałam kompletnie co robić - przywitać się? Wybiec? Udawać, że mnie tu nie ma?

- Gardienne? - usłyszałam nagle. Serce zatrzepotało mi w piersi z radości. Jednak grzybowy krąg rzeczywiście przenosił człowieka tam, gdzie najbardziej chciał być.

- Nevra! - upuściłam plecak i podbiegłam do niego. Rzuciłam się mu na szyję z takim impetem, że zachwiał się i niemal upadł na łóżko, z którego dopiero co wstał.

- Nie śnię? Jesteś prawdziwa? - powiedział w moje włosy, obejmując mnie mocno. Wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi i wziął głęboki wdech. - Nie, wcześniej nie czułem twojego zapachu... Musisz być prawdziwa!

- Tak, wróciłam - odparłam. Poczułam łzy w oczach. - Przepraszam, że odeszłam.

- Dlaczego...?

- Musiałam przebyć długą drogę, żeby zrozumieć, że moje miejsce jest tutaj - odpowiedziałam dopiero po chwili, starannie dobierając słowa. Nie byłam w Eldaryi dłużej jak kilka minut, a już czułam się szczęśliwsza, niż kiedykolwiek na Ziemi mogłabym być.

***

- Jesteś pewna?

- Tak, to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich - powiedziałam.

- Nie dla ciebie - wampir nie odpuszczał.

- To moja decyzja, także nic dziwnego, że to ja będę musiała się zmierzyć z jej konsekwencjami – odparłam spokojnie. Kiwnął głową i podał mi kartkę z zapisanym tekstem. Przełknęłam ślinę, a potem przeczytałam na głos inkantację, bez śladu zawahania w głosie. Kiedy zostało mi ostatnie słowo, odłożyłam papier i spojrzałam Nevrze w twarz, a on odwrócił wzrok. - Mnemosyne.

Advertisement